- Może wjedziesz na herbatę? Albo gorącą czekoladę?-
zaproponowałam, puszczając do niego oczko.
- Na czekoladę bardzo chętnie.- uśmiechnął się i gestem
ręki, dał mi pierwszeństwo. Uśmiechając się w duchu, wyciągnęłam klucze i
otworzyłam drzwi. Wchodzą do domu, zauważyłam, że na podłodze leży jakaś biała
kartka. Podniosłam ją, jednocześnie wskazując Piotrkowi drogę do salonu.
- A co to?- zapytał.
- Nie mam pojęcia. – spojrzałam na kartkę, która okazała się
być kopertą. Szybkim ruchem otworzyłam ją i zaczęłam czytać.
- Stało się coś?-
Piotrek szybko wstał i podszedł do mnie zaniepokojony.
- Pfff…. Nie. Chyba nie. To Miłosz. Pisze, ze mnie bardzo
przeprasza i wgl jakieś z dupy rzeczy. I zaprasza mnie na kolację dziś. DZIŚ?!
Coo? O 21. Która jest?- zapytałam zdenerwowana.
- Za 5. Masz zamiar iść?
- Nie mam zamiaru nigdzie iść, bo to niby on ma tu po mnie
przyjechać. Pfff… To się zdziwi.- zaczęłam się śmiać, co także zaczęło udzielać
się Piotrkowi.
- Nie bardzo wiem o co chodzi. I z czego się śmieje. To wgl
jest śmieszne?- zapytał Piotr, czym jeszcze bardziej mnie rozbawił.
- Zobaczysz.- uśmiechnęłam się i poszłam do sypialni.- Idę
się przebrać. Możesz otworzyć wino? Stoi w kuchni na blacie.
- Po co ci wino? Mieliśmy pić czekoladę.
- Otwieraj, nie marudź. – uśmiechnęłam się i zniknęłam za
drzwiami. Z szafy wyciągnęłam szybko moją sukienkę na czarną godzinę. Schowaną
głęboko i wyciąganą tylko na wyjątkowe okazję. Oj tak, ta zdecydowanie taka
była. Zdjęłam jeansy i koszulkę i założyłam tę sukienkę, w kolorze głębokiej czerwieni
z dość duuużym dekoltem. Włosy spięłam w niedbały kok, a na szyję założyłam
złoty wisiorek. Z szafy wyciągnęłam swoje najwyższe, czarne szpilki. Wyglądałam
zdecydowanie…hm… wyzywająco. I tak miało być. Wyszłam pokazać się Piotrkowi.
- Żartujesz??- zapytał wbijając we mnie swój wzrok.
- Nie. – uśmiechnęłam się.- Tylko proszę cię Piotrek,
współpracuj ze mną. Błagam.
- O co chodzi?
- O niic. Otworzyłeś już to wino?- zapytałam.
- No tak. Proszę.- wręczył mi kieliszek z płynem w kolorze
mojej sukienki.
- Za naszą przyjaźń.- uśmiechnęłam się do zdezorientowanego Piotrka
i stuknęłam swoim kieliszkiem, o jego.
- W ogóle nie rozumiem kobiet.- uśmiechnął się i zaczął pić.
Ja również, tyle, że zamiast wlewać płyn w swoje gardło, wlałam go na koszulkę
i spodnie Piotra.
- Jezu, przepraszam! – krzyknęłam z przerażeniem. Jednak
moje przerażenie stopniowo zaczęło zmieniać się w wybuchy śmiechu. Nie mogłam
się opanować.
- Cholera! No dziękuję bardzo! Widzę, że ty się świetnie
bawisz!- zaczął krzyczeć na mnie Piotr.- Wychodzę!
- No przestań. Gdzie pójdziesz taki mokry. Idź wypierz sobie
w łazience.- odwrócił się obrażony i poszedł do łazienki.- Nie gniewaj się na
mnie, proszę. Nie chciałam.
- No wiem, wiem…- odwrócił się i wytknął mi język. Po chwili
zniknął za drzwiami łazienki, a ja mogłam wreszcie swobodnie wybuchnąć
śmiechem. Nie dane jednak było mi się długo śmiać, ponieważ usłyszałam pukanie.
Przeżegnałam się i poszłam otworzyć.
- Hej. – uśmiechnął się Miłosz. – Widzę, że już gotowa. To
dla ciebie.- mężczyzna wręczył mi bukiet czerwonych róż, których nota bene
nienawidzę i wszedł do środka, jakby go ktoś zapraszał.- Wyglądasz…
oszałamiająco.- dodał.
- Dziękuję. Właściwie to… nigdzie się nie wybieram, ale
bardzo doceniam twoje starania.
- Jak to się nigdzie nie wybierasz? A ten strój? I wgl
wszystko? Nie mów, że siedzisz tak, oglądając telewizję. – uśmiechnął się
głupio, myśląc, że to żart.
- Właściwie to nie… Piotrek, możesz tu przyjść na chwilę?-
krzyknęłam w stronę łazienki i po chwili zobaczyłam idącego w moją stronę nieświadomego
Piotra…UWAGA, UWAGA!... tylko i wyłącznie w ręczniku obwiązanym wokół bioder.
Ledwo powstrzymałam się od śmiechu.
- W łazience nie było nic innego, to wziąłem… Dobry wieczór.-
Piotrek stanął jak wryty widząc Miłosza, co również skutkowało w drugą stronę.
- Kochanie, chciałam ci kogoś przedstawić. – spojrzał na
mnie, jakbym mu matkę zabiła, co odwzajemniłam uśmiechem.- To Miłosz, mój
znajomy. Miłosz,- zwróciłam się do mężczyzny stojącego naprzeciwko mnie- to mój
chłopak Piotrek.- uśmiechnęłam się, a chłopacy PODALI SOBIE RĘCE. Haha,
myślałam, że posikam się, ze śmiechu. Piotrek tak jak prosiłam przejął
inicjatywę i objął mnie w pasie.
- Może zaprosisz swojego gościa na herbatę?- zapytał Piotr
uśmiechając się do mnie, sztucznie oczywiście.
- Właśnie. Może zostaniesz?- zapytałam Miłosza, siląc się na
uprzejmość.
- Nie chcę wam przeszkadzać. Hmm… lepiej już pójdę.- odpowiedział zmieszany chłopak.
- No coś ty, przestań. Nie przeszkadzasz. Laura, robi pyszną
gorącą czekoladę, musisz spróbować! – Piotr uśmiechnął się, o dziwo tak
naturalnie, że aż byłam w szoku!- Chodź!- złapał chłopaka za ramię i wprowadził
do środka. Nie miałam wgl pojęcia co on robi.
- To ja pójdę do kuchni, a ty wprowadź gościa do salonu. –
uśmiechnęłam się naturalnie jak tylko umiałam i poszłam przerażona w kierunku
kuchni.